Joanna Śmielowska, rysunek kredką na papierze, 2017
krople, błyski, powidoki, szczątki
klisze w szafach, szufladach, na stole, w oknie, w albumie nieba
na fotografiach zacieki, zastygłe cienie, przesiane światło
w snach i wspak sploty imion, zatarte kontury sepii
sens mowy chmur odkrywany jest powoli
jak nocny puls deszczu, pukanie o dach ziemi
co żyło raz, żyje; wywołane rośnie
płowieje, odchodzi na drugi krąg istnienia, powraca
drops, flashes, afterimages, remains
used up photographic plates in the drawers, on the table, in the window, in the album of the sky
photographs covered with patches and stains, solidfield shadows, sifted
light
in dreams, in reverse plexus of
names, worn-away sepia outlines
the
meaning behind the cloud"s speech is revealed slowly
like nightly rasinfall pulse, knocking on the soils rooftop
what lived once, lives on; when called upon grows
fades, grows pale, entres its second circle, returns
by FUZZY translations
Więcej o miejscowości Rajskie tu: http://www.twojebieszczady.net/sor/rajskie.php
w pierwszych słowach pytam, co z wami?
rodzice, ciotki, kuzyni, sąsiedzi, gromado, chmury
chmuro Zhorlakiewcz nad Kołymą, białobroda, mroźna
chmuro Stepan szukająca diamentów Leny i Jeniseju
chmury Maryjka i Olga głodujące na czarnoziemach Ukrainy
chmuro Morawiecki nad kratami lwowskiego więzienia
chmuro Oleśnicki w ucieczce przez ocean i kontynenty
chmury rozwłóczone, wygnane, prze-ojczyste, módlcie się
za mną, jako i ja za was, w pierwszych słowach listu
*
skąd-dokąd płyną chmury? - z głębi niegdyś, ze stepów
ostre jak tatarski półksiężyc, miękka lisia czapa nad połoniną
jak złoty ikonostas Łanczyna, splecione z sobą jak szara sierść
kilimów Halicza, wytrwałe jak huculskie koniki w Worochcie
swojskie, rozparte jak wielkanocne baby cerkwi w Kozinie
osiadłe, miastowe: lwowskie, morawieckie, przemyskie, ławice
chmara chmur: Iwan, Maryjka, Stepan, Andrij, Sofia, Anna
Michał. Jan, Lubomira, Laryssa, greko- i rzymsko-katolicki rój
dusz, uniwersum, paramenty, cymelia, płyną, przez ciebie płyną
*
pławią się końskie grzywy, chmury w bystrzach Sanu,
w rozmarynach, czosnkach, tymiankach Rajskiego
klęczy pochmurna Praskowia, kołyszą nad ogrodami senne
obłoki kornetów wizytek Anieli, Agnieszki
nadciąga burzowa, popędliwa ścierka kucharki Marty,
osy, trzmiele, świetliste zastępy obrońców powideł
niepewny zapach tarnin, poranne różańce porzeczek,
modły śliw, bym nie doznał gradu, wojny, moru
ni złego
*
przetrącony kręgosłup czasu, unicki krzyż na Hrabie
nad Sanem wielka chmura szpaków, klucz bocianów
zamyka lato, zamglone słońce, wszystko położone na jednej szali
- ile waży życie? – mama strząsa
krople deszczu z włosów, z rzęs, może łzy?-
niebo nie jest wagą – mówi - nie odważy się
płakać za nas, sam zdecydujesz, co zabrać na drogę
jaki wymiar nadasz obłokom, dolinie, rzece
jesteś tylko jednym z ich ludzkich dopływów
*
prężą się grzbiety bieszczadzkich chmur
drapią pnie jodeł, ocierają brzuchy o wzgórza
skradają się jak leniwe koty w Rajskiem
ich szara sierść, dalekie, głuche pomruki
zdradzają drapieżnika
krwiste krople błyskawic
kapią im z wąsów
w bukach, jesionach, w klonach drżą rudziki, pliszki, zięby
kwilą pisklęta liści i wojny, pełznie niewidzialne
*
Mamie
z upodobania była krawcową, cierpliwie
przyszywała urwane guziki szczęścia
łatała znoszony płaszcz codzienności
nawlekała w palcach nitkę pogody
został mi po niej drewniany grzybek
romanse Wertyńskiego, skłonność
do poprawek miłości, żylaki i halux
z dziurawego wiersza sypią się chmury, ceruję pamięć
ręka niezgrabna, ciasne ucho, ma się na deszcz
*
mój ojciec paroch, proch
leży na przykościelnym wzgórzu w Pasłęku
pod ciężkim szwedzkim granitem
z medalem Cyryla i Metodego
nad lekkim sercem
z ulotną zasługą szczerości
przebaczenia i prośby o przebaczenie
chmury dotykają kresów
ziemia oczu i ust, przyjaźnie
http://cerkiewpaslek.pl/historia/kap%C5%82ani.html
http://lublin.wyborcza.pl/lublin/1,48724,3632568.html
Na zwiewnych pałąkach anioły rozpięły płótna
tkały i pruły białą przędzę, wiarę w powrót
niejasne intencje nieba, splątane wątki odysei
blady zapis wodnych snów Bałtyku
- nie znałem przyszłości, obcy bryzie i śledziowym kutrom
cóż może pojąć bezdomny prócz czytania wierszy?
- nad pustym wybrzeżem żagle, jaśminy, stelle maja
kłębek błękitu nad Sopotem, porwana osnowa
po gruzłach historii ścigałem ruchome piaski chmur
*
nad Sanem i Bugiem poprawne, trochę polskie
nad Odrą z już jawną zachodnią opcją
nad Dniestrem jeszcze kresowe
a dalej jakby całkiem obce, ruskie,
azjatyckie, syberyjskie, chińskie
nieświadomie, może celowo?
przekraczają granice, języki
wiarę, zdradzają
plemienność
Bagno Udzierz niegdyś eutroficzne jezioro
wokół cherlawe brzozy, rachityczne świerki
uschła plantacja tytoniu w Smętowie
przy poniemieckiej drodze z betonu
hasło: opanuj Gniew
jeden autobus dziennie
posucha – mówi młody K. – przerąbane!
chmury na bezrobociu
zmierzamy na zachód
f
fot. B. Jaremin
Tak, to prawda, patrzyłyśmy długo na płonące stulecie
Warszawę, Rotterdam, Londyn, szpiegowałyśmy
nad pustynią Atakama, krążyłyśmy nad zegarem Hiroszimy
trzymałyśmy dystans od atolu Mururoa
świadome, czujne, strwożone, cóż mogłyśmy więcej
człowieka nie wstrzymują
śnieżyca
deszcz
grad
fot. B. Jaremin